Kamil i Ela. Para niezwykła i zwariowana. Zakochani w sobie, kwiatach i Miejskim Przedsiębiorstwie Komunikacji. Pobrali się w Krakowie, uciekli na wieś, teraz prawdopodobnie karmią kota i chodzą boso po trawie.
Kamil. Gość skromny, pracowity i uczciwy. Mógł mieć w życiu wszystko. Mógł mieć fortunę. Mógł mieć Violettę Villas. Mógłby mieć Michaela Jacksona. Mógł mieć, ale nie chciał. To co go w życiu kręciło to tramwaje. Bombardier Flexity Classic. Wysuwane schodki, klimatyzacja, elektroniczne wyświetlacze i dziesiątki migających światełek na tablicy rozdzielczej.
"Bo tramwaj moi drodzy nie stoi w korku, nie pali benzyny i nie trzeba zmieniać opon na zimowe” zwykł powiadać, zapytany dlaczego wybrał zawód motorniczego. Tak Kamil był motorniczym. Nie żeby inspirowały go przygody przyjaciół z „Miodowych lat”, albo żeby nie miał ambicji. Kamil uwielbiał widok niewyspanych studentek z rana pachnących szamponem do włosów i dżemem. W zasadzie tak poznał Elę…
- Bilecik studencki poproszę
- Dwa pięćdziesiąt-
- A ma Pan wydać ze stówy?
- Nie.
- To co ja teraz mam zrobić?
- Wyjścia są dwa: wysiadasz rozmieniasz kasę i jedziesz następnym lub wychodzisz za mnie za mąż, pobieramy się w tramwaju, uciekamy z Krakowa na wieś, przygarniamy kota, pijemy rano wodę ze studni, jemy twarożek z ziołami. Ja się golę jak mam ochotę, Ty sadzisz rzeżuchę na parapecie- jednym tchem wystrzelił Kamil
Dla Eli to nie była pora na wnikliwe analizy i dywagacje.
- Deal!
Zatańczyli ostatnie tango w Krakowie, z przedsrawicielami lokalnej ludności.
I pożegnali się ze starym Krakowem...
Kupili studencki, normalny, gitarę, dwie oranżady, tyleż obwarzanków i wsiedli do tramwaju byle jakiego. Co prawda nie było tam Maryli Rodowicz z gitarą, ale też było super. Dojechali na pętlę, wysiedli z tramwaju i od tej pory musieli radzić sobie sami.
Grając na przystanku zarobili: trzynaście kapsli po piwie, starą drożdżówkę, kołpak od Golfa i 5 złotych. Cudem wystarczyło na bilet PKS.
Ostatni przystanek PKSu nazywał się „DOM Z KOTEM I STUDNIĄ”. Wzięli to za dobrą kartę i wysiedli.
Cisza, spokój, nieschodząca z nieba tęcza… Żyć nie umierać i skakać z radości...
Kamil przygotowywał się do zawodów Strongmenów, kosił trawę, Ela doglądała bydła.
Wiadomo że czasem małżeństwem może się odbić, ale najważniejsze jest dobre samopoczucie nie?! :)














































